„Mentalność postkolonialna pojawia się w byłych koloniach, a Polska najpierw była kolonią sowiecką, a teraz nadal jest kolonią – niemiecką, unijną, trochę rosyjską. Okrągły Stół nie był aktem wyzwolenia się spod obcego panowania, tylko przejęciem władzy przez trochę inną grupę, która dogadała się z tą poprzednią. Mamy teraz władzę wasali. W każdej kolonii są takie kawałki gospodarki, które trafiają w lokalne ręce, ale większość potencjału gospodarczego służy zawsze zagranicznej metropolii. Odbywa się drenaż zasobów i pieniądza. Suwerenność w sprawach gospodarczych jest ograniczona przez zagranicę (u nas przez Unię). Wielka Brytania, Szwecja, Czechy i Węgry nie zgodziły się oddawać pieniędzy na spłacanie greckich rachunków. Polska za to wykazała się mentalnością kolonialną – metropolia żąda, to Tusk wiernie wykonuje polecenia, okrada NBP z narodowych zasobów, aby je przekazać Grecji, a w praktyce nie Grecji, tylko francuskim i niemieckim bankierom, bo to oni trzymają greckie weksle. Tu nie chodzi o ratowanie Grecji. Tu chodzi o to, by w Paryżu i Berlinie nie zbankrutowały duże banki, które zarządzają funduszami emerytalnymi. A zatem Tusk dopłaca Niemcom i Francuzom do ich dobrobytu, a nie Grekom do biedy. Draństwo kolonialnego urzędasa zazwyczaj kończy się na jakiejś ciepłej posadzie w metropolii. Gdzie wylądował Buzek? Dokąd wybiera się Tusk? Gazety piszą, że szuka czegoś w Brukseli. Z kolei Radek mizdrzy się, by dostać stołek w NATO. Wiedzą, że tu, w zmarnowanej kolonii, nie ma dla nich przyszłości.“
„Czy ci, którzy 20, 30 lat temu dołączyli do sztafety pokoleń walczących o Polskę niepodległą, o zdrowym ustroju państwowym i katolicką, o Polskę wierną swojej tysiącletniej tradycji narodu będącego antemurale christianitatis, w swoich najbardziej pesymistycznych prognozach mogli sobie wyobrazić, że w wolnej i niepodległej Polsce działalność ustawodawcza będzie się sprowadzała do kserokopiowania zarządzeń zagranicznego i ponadpaństwowego ośrodka władzy? Że odzyskanie własności zagrabionej przez komunistów będzie drogą przez mękę, podczas gdy majątek publiczny będzie rozkradany i rozdawany aferzystom za bezcen? (…) Że nie tylko obce parlamenty będą uchwalały rezolucje potępiające takie polskie myślozbrodnie, jak antysemityzm czy homofobia, ale znajdą się i polscy eurodeputowani, którzy za tymi rezolucjami będą głosować? Że w imię obłędnej ideologii prawoczłowieczej zostanie odrzucone, jako rzekome barbarzyństwo, ius gladii [kara śmierci] dla złoczyńców, ale medialna kampania kłamstwa i nienawiści może doprowadzić do prawdziwie barbarzyńskiego zabójstwa dziecka w łonie małoletniej matki? Że największe świętości wiary katolickiej będą bluźnierczo a bezkarnie profanowane, a marszałkowie obu izb parlamentu przyłączą się do ataków na Ojca Świętego za jego gest otwarcia wobec niezłomnych obrońców Tradycji? Że minister oświaty będzie nasyłać urzędowe kontrole na politycznie niepoprawnych nauczycieli akademickich, a lobby sodomickie potrafi skutecznie zmusić katolicką uczelnię do odwołania konferencji naukowej? Że z wyższych uczelni zniknie wprawdzie nieskuteczna już stara wersja marksizmu-leninizmu, ale zastąpi ją nowocześniejsza wersja marksizmu kulturowego, promującego intelektualny syfilis pseudonauk w rodzaju feminizmu, gender studies czy queer? Nie, tego wszystkiego nie mogliśmy się spodziewać w najczarniejszych myślach. To, że z rozkładu komunizmu wyłoni się Polska tolerancjonistyczna dla każdej niegodziwości, a pogardliwie odpychającą każdą cnotę – nie mogło być nawet brane pod uwagę, bo przekraczało miarę wyobraźni. Kiedy kombatant walki o Polskę z któregokolwiek pokolenia słyszy, że kwestiami serio dyskutowanymi są definicja małżeństwa i parytet płci na listach wyborczych, musi zadawać sobie pytanie jak pan Zagłoba: „azali tylko ja jeden jestem trzeźwy in universo?”.“