Gry
Wszystkie emotikony
Slang
Cytaty
Nowy
Strona główna
»
spojrzeć
»
Strona 5
Związane z: spojrzeć
„Człowiek idzie przez teraźniejszość z zawiązanymi oczyma. Może jedynie przeczuwać i odgadywać, co właściwie przeżywa. Dopiero później odwiązuje mu się chusteczkę z oczu, a on spojrzawszy w przeszłość stwierdza, co przeżył i jaki to miało sens.“
„Kiedy wady innych sprawiają ci przykrość, spójrz na siebie i zastanów się nad twoimi własnymi. Zajmując się nimi, zapomnisz o złości i nauczysz się żyć mądrze.“
„Marek Aureliusz odnosił się do chrześcijan z prawdziwą pogardą. Uważał, że ich stosunek do śmierci i fanatyczne, radykalne spojrzenia na męczeństwo oraz gotowość oddania życia za wiarę płynie nie z filozoficznej świadomości, że każda rzecz osiąga swój kres zgodnie z prawami natury, z dostojnej wiedzy o konieczności oddzielenia duszy od ciała, ale z bezmyślnego uporu, głupoty i przybierania sztucznej, tragicznej pozy. I to go właśnie doprowadzało do wściekłości, furii.“
„Kto kocha, często doznaje zawodu, często cierpi i jest nieszczęśliwy; ale kocha; i kiedy znajdzie się na krawędzi grobu, obraca się, aby spojrzeć wstecz i powiada: Często cierpiałem, myliłem się niekiedy, ale kochałem. To ja żyłem, a nie sztuczna istota wylęgła z mej pychy i nudy.“
„Spojrzała na niego surowo.-Ja sama nie obejrzałam nigdy żadnego z tych Koszmarów przy ulicy Wiązów, nie słyszałam żadnej płyty Ozzy’ego Osbourne’a – i nie mam ochoty ani na to, ani na czytanie powieści Roberta McCammona, Stephena Kinga czy V. C. Andrewsa. Rozumiesz, o co mi chodzi, Sam?“
„Wszystko, co robię, jest inspirowane przez dzieci. Lubię ich niewinność, ich czystość. Widzę Boga w ich spojrzeniu.“
„Znam swoją rasę, wystarczy ze spojrzę w lustro. Wiem, że jestem czarny!“
„Kostucha bowiem już krążyła wokół jego domu, to podchodziła do drzwi, to znowu się cofała, jakby ją zbijało z tropu milczenie starego, bo jak tu powiedzieć człowiekowi, Chodź ze mną, jeśli ten ani nie odpowiada, ani o nic nie pyta, tylko patrzy, takie spojrzenie może onieśmielać.“
„Zwyciężyłeś i przeto ulegam. Atoli odtąd umarłeś na równi ze mną – umarłeś dla Ziemi, dla Nieba i dla Nadziei! We mnie istniałeś i – spojrzyj w moją śmierć, spojrzyj wskroś tej, która jest twoją, postaci, – jak doszczętnie zamordowałeś siebie samego!“
„Nie gań poczynań bliźniego, zanim nie spojrzysz w głąb siebie.“
„Jak gwałtowne odmiany mroku i światła, anarchii i ładu, szczęśliwości i nędzy [w historii i na świecie] – nawet gdy spojrzeć na człowieka już tylko w tej małej części świata, jaką jest Europa! Nad Tamizą żyje on wolny i tylko sobie wolność tę zawdzięcza. Tam pośród swych Alp niepokonany, tu znów niezwyciężony wśród swych bagien i sztucznych jezior. Nad Wisłą przez rozbicie bezsilny i nieszczęsny, a za Pirenejami nieszczęsny i bezsilny przez spokój. W Amsterdamie zamożny i kwitnący bez obfitych plonów; a nad Ebro, w tym raju niewykorzystanym, cierpiący nędzę i ubóstwo.“
„Jeśli chcesz się poznać, to spójrz jak żyją inni; jeśli chcesz zrozumieć innych – zajrzyj we własne serce.“
„Doprawdy, nie imponują mi zbytnio ludzie, którzy oświadczają: „Spójrzcie na mnie! Jestem tak wspaniałym tworem, że wszechświat musiał mieć jakiś cel”. Nie, wspaniałość tych ludzi wcale mnie nie olśniewa.“
„Krew daje znak by przerwać pęd bezsensownej walki słów, która toczy się od latSpójrz! Ginie dzisiaj polskość twa, obcy prąd zagarnia ją, więc dlaczego milczysz wciąż?“
„Musisz wyrzec się wszystkiego, co masz, i musisz oczyścić się z całej przeszłości, inaczej nigdy nie zdołasz jasnym, swobodnym wzrokiem spojrzeć na świat.“
„Za każdy nędzny grosz, jak za srebrników garść sprzedajecie nas,gotowi w dupę z butami wejść kiedy zachodni wieje wiatr,jedziecie tam z nadzieją w lepszy czasi choć wam plują w twarz,w niepamięć idą krwawiące krzywdy zniewagi od lat (…)Wstyd, wstyd, wstydJak długo jeszcze to ma trwać?!Zanim ostatni z was, usłyszy precz i posłuchaj tych słówi jeszcze raz za siebie spójrz!Myśl tak jak ja, że kiedyś przyjdzie myślBy znienawidzić obcy świtTymczasem nie rób głupich minBo może Polska i że warto tu żyć!Lecz widzę oczy twoje kpią, uśmiech litości rzuciłeś mi w twarzSzał we mnie wzbiera, ja nie mogę tak staćGdyby nie krew, łez oczu pełnych co dnia!“
„I przez sekundę, oni i my, w naszej katastrofie, spojrzeliśmy sobie w oczy.“
„Beduino i ja na przystanku, czekamy na omnibus 208. Mówię do niego: – Stary! Uważasz, w omnibusie, żeby się nie nudzić, zadamy szyku! Zaimponujemy! Rozmawiaj ze mną, jakbym był dyrektorem orkiestry i jakbyś sam był muzykiem, wypytuj mnie o Toscaniego…Beduinowi w to graj. Wsiadamy. Umieszcza się w stosownej odległości i zaczyna głośno: – Na mój gust, to ja bym wzmocnił kontrabasy, zwróć także uwagę mistrzu, na fugato…Ludzie się przysłuchują. Ja mówię: – Hm, hm…On: – I na blachę w tym przejściu z Fa na Re… Kiedy masz ten koncert? Ja będę grał czternastego… A propos, kiedy mi pokażesz ten list Toscaniniego?Ja (głośno): – Młodzieńcze, dziwię się… Toscaniniego nie znałem, dyrektorem orkiestry nie jestem i nie rozumiem doprawdy po co ci popisywać się przed ludźmi udając muzyka. A fe, cóż to za strojenie się w cudze piórka?! To bardzo brzydko!Wszyscy patrzą ponuro na Beduina, który w pąsach, topi we mnie mordercze spojrzenie.“
„Słońce. Mdło. Tutaj stoimy w kolejce, a tam, na przeciwległym chodniku, idą i idą, mijają i mijają, bez przerwy lizą i lizą, skąd tyle tego, przecież już jestem o dwadzieścia kilometrów od centrum Buenos Aires! A jednak mijają i mijają, wciąż wyłażą zza rogu i przechodzą i wyłażą i przechodzą i wyłażą i przechodzą i wyłażą aż zwymiotowałem. Zwymiotowałem, a ten co przede mną stał spojrzał i nic, bo i cóż! Tłok.Ja znowu zwymiotowałem i – nie wiem, czy nie przesadzam – jeszcze raz zwymiotowałem. Cóż jednak z tego znowu i z tego jeszcze raz, kiedy tam znowu przechodzą i jeszcze przechodzą, a w samym Buenos Aires, jest z pięć milionów pięć razy dziennie chodzących do wychodka czyli w sumie dwadzieścia pięć milionów na dwadzieścia cztery godzin, zwymiotowałem, podjechał ombibus i wsiadaliśmy, jeden za drugim, a trzeci za drugim i siódmy za szóstym, szofer ziewał, przyjmował pieniądze, wydawał bilety, płaciliśmy jeden za drugim, ruszamy, jedziemy, radio, przygrzewa, duszno, przelewa się przede mną roztopione masło rozlewające się jejmości ze złotym naszyjnikiem a staruszkowi coś się gaworzy, wpychają się, napychają, wypychają, pchają, ja bym zwymiotował…Po co? Miliony! Miliony! Miliony! Iluż wymiotowało w tej samej chwili w Buenos Aires, ilu? Ze stu może, w sumie, ze stu pięćdziesięciu? Więc po co dodawać jeden więcej wymiot? Jakież bogactwo! Milionerem byłem, wszystko mnożyło mi się przez tysiąc i milion.“
„Jak ich było pięćdziesięciu, wszyscy byli poetami i każdy wypowie wiersz na cześć profesora R. (który dyskretnie i z taktem dawał do zrozumienia, że mniejsza o niego, poezja grunt). Zawezwałem wtedy kelnera aby mi dostarczył dwóch butelek wina, jedną białego, drugą czerwonego, i obie zacząłem doić! Tymczasem poeci recytowali, R. promieniał, anielskość parowała wraz ze wszystkimi cnotami praktykowanymi w takich wypadkach – skromność, dyskrecja, ale i szlachetność, z uczuciem, z sercem, wszystko było jak wyjęte z najsłodszych snów poetyckich starej ciotki: „piękne” i „czyste”. Gdy skończył poeta, ściskano mu dłoń, wołano „brawo!”. Ale kiedy na koniec tłusta pindula, niecierpliwie oczekująca swojej kolei, zerwała się rzucając biustem na prawo i lewo, machając rękami, wytoczyła z siebie nowe pęki rymowanych szlachetności, ja mając we wnętrzu czerwone z białym nie wytrzymałem, parsknąłem w plecy Dipie, który też parsknął, ale, że to nie miał komu wsadzić w plecy twarz, parsknął i ryknął twarzą całemu zgromadzeniu!Zgorszenie. Spojrzenia. Ale oto wstaje czcigodny laureat i kropi: że nie zasłużył sobie, chociaż może i zasłużył, ale raczej nie zasłużył, acz cokolwiek może zasłużył… Wzruszenie. Oklaski. Anioł-prezes-poeta dziękuje i zagrzewa… Atmosfera staje się tak wzniosła i słodka, że Dipi i ja dajemy drała najbliższymi drzwiami, zataczają się, pijani w pestkę, w pędzel, w sztok i w kitę!“
Poprzedni
1
…
4
5
6
Następny