Gry
Wszystkie emotikony
Slang
Cytaty
Nowy
Strona główna
»
powiedzieć
»
Strona 20
Związane z: powiedzieć
„Z małżeństwem jest jak ze stowarzyszeniem wolnomularzy: ci, którzy nie wstąpili do stowarzyszenia, nic nie mogą o nim powiedzieć; ci zaś, co wstąpili, muszą już milczeć do śmierci.“
„Potem będziemy oboje jak jedno leśne zwierzę, tak blisko siebie, że ani ty, ani ja nie potrafimy rozróżnić, które jest które. Nie czujesz, że moje serce jest twoim sercem?– Tak. Nie ma żadnej różnicy.– Dotknij mnie. Ja jestem tobą, ty jesteś mną i każde z nas jest całe drugim. I kocham cię, och, tak cię kocham! Czyż nie jesteśmy naprawdę jednym? Nie czujesz tego?– Czuję – odpowiedział.– Naprawdę.– Dotknij mnie teraz. Nie masz już innego serca poza moim.– Ani nóg, ani stóp, ani ciała.– A jednak jesteśmy różni – powiedziała. – Chciałabym, żebyśmy byli zupełnie tacy sami. (…) A ponieważ już jesteśmy różni, cieszę się, ze ty jesteś Roberto, a ja Maria. Ale gdybyś kiedyś chciał się zmienić, zgodzę się z radością. Chętnie stanę się tobą, bo tak cię kocham.– Wcale nie chcę się zmieniać. Lepiej, żeby każde z nas było tym, czym jest.– Ale teraz będziemy jednością i już nigdy więcej czymś osobnym.“
„’R. Downey:’ Nieustannie dążę do erekcji.’Dziennikarka:’ Słucham?’R. Downey:’ Chciałem powiedzieć: „Nieustannie dążę do perfekcji”. Podpuszczam Cię, chciałem sprawdzić, czy mnie słuchasz.“
„Ktoś, kto nie umie powiedzieć: „ta albo żadna”, czy będzie wiedział, co to znaczy miłość?“
„Zawsze wartoSchodzić czasem na manowceZawsze wartoNigdy nie być zawodowcem. (…)Nim się zmieni na atrapęGłowę, serce.Może jeszcze na czymkolwiek ci zależeć.Zawsze wartoRzec durniowi, że jest durniem.Nawet gdyAsekuruje się odgórnie.Zawsze wartoCzasem wiedzieć, co się myśli,I powiedziećTo, nim wszyscy z sali wyszli.Zawsze wartoCałość znać, nie tylko cytat.(…) zawsze warto,Żeby kiedyś nie mieć kaca,Zrobić coś,Co się być możeNie opłaca.“
„Julie Roksana (…) o wijącym się wężowo kroku, przeraźliwie bladej anemicznej twarzy ćpunki, mówię „ćpunki”, a co by powiedział kiedyś Dostojewski? co zamiast „ascetyczna” albo „święta?”“
„Płakałem – powiedział Dean.– Idź do diabła, przecież ty nigdy nie płaczesz.– Tak mówisz? Dlaczego sądzisz, że nigdy nie płaczę?– Nie umierasz na tyle, żeby płakać.“
„Sheila miała własną walizkę i my ze Slimem też i poszliśmy na przystanek i kupiliśmy Sheili bilet i zaczekaliśmy z nią na autobus. Ale kiedy ten autobus szykował się już do odjazdu, wszyscy byliśmy strasznie smutni i wystraszeni. „Jadę w ciemną noc” powiedziała Sheila, jak zobaczyła autobus z napisem Chicago. „Jadę i nigdy już tu nie wrócę. Trochę jakbym umarła. Ale jadę tam, do Kalifornii”. „Raczej dopiero zaczynasz żyć, skoro tam jedziesz” zaśmiał się Slim, a Sheila powiedziała, ze ma taka nadzieje.“
„Zabrał mi najlepszy dowcip ateuszowski, który właśnie ja powiedzieć mogłem: „jedynym usprawiedliwieniem Boga jest to, że nie istnieje.”“
„Filozofa poznaje się po tym, że schodzi z drogi trzem błyszczącym i głośnym rzeczom: sławie, książętom i kobietom; przez co jeszcze nie powiedziano, że one do niego nie przychodzą.“
„Jest taki gulasz – taki uniwersalny gulasz „na winie”, co się nawinie, to do gara. Nie powiem ci, z czego jest zrobiony. Sam zgadniesz.“
„Człowiek bowiem, w przeciwieństwie do wszystkiego, co organiczne i nieorganiczne we wszechświecie, wyrasta ponad własne dzieło, wznosi się w górę po szczeblach swych koncepcji, góruje nad własnymi osiągnięciami. Oto, co można powiedzieć o człowieku: gdy zmieniają się i bankrutują teorie, gdy powstają i rozpadają się szkoły, systemy filozoficzne i ciemne zaułki myśli narodowej, religijnej, gospodarczej, wtedy człowiek dąży naprzód potykając się, cierpiąc, często błądząc. Zrobiwszy krok naprzód, może cofnąć się w tył, ale tylko o pół kroku – nigdy o cały.“
„Mądrzej ci powiem, jakiej to religiiJestem wraz z tobą kapłanem. Między namiBóg nasz się rodzi i z nasI kościół nasz nie z nieba, ale z ziemiReligia nasza nie z góry, lecz z dołuMy sami Boga stwarzamy i stąd się poczynaMsza ludzko ludzka, oddolna, poufnaCiemna i ślepa, przyziemna i dzikaKtórej ja jestem kapłanem!“
„Powiedziałem, że idea równości jest sprzeczna z całą strukturą gatunku ludzkiego. Co jest najwspanialsze w ludzkości, co wyznacza jej genialność w stosunku do innych gatunków, to właśnie, iż człowiek nie jest równy człowiekowi – gdy mrówka jest równa mrówce.[…] Nie przeczę (mówiłem dalej), wrażenie optyczne jest niewątpliwe: wszyscy jesteśmy mniej więcej tego samego wzrostu i mamy te same narządy… Ale w jednostajność tego obrazu wdziera się duch, ta specyficzna właściwość naszego gatunku, i ona sprawia, że gatunek nasz staje się w łonie swoim tak zróżnicowany, tak przepaścisty i zawrotny, że między człowiekiem a człowiekiem powstają różnice stokroć większe niż w całym świecie zwierzęcym. Pomiędzy Pascalem lub Napoleonem, a chłopkiem ze wsi większa jest przepaść, niż między koniem a glistą. Ba, mniej się różni chłop od konia niż od Valerego lub św. Anzelma. Analfabeta i profesor tylko na pozór są takimi samymi ludźmi. Dyrektor jest czymś innym niż robotnik. Czyż panu samemu nie jest dobrze wiadomo – tak intuicyjnie, na marginesie teorii – że nasze mity o równości, solidarności, braterstwie są niezgodne z naszą prawdziwą sytuacją?Ja, przyznam się, w ogóle podałbym w wątpliwość, czy w tych warunkach można mówić o „gatunku ludzkim” – czy to nie jest pojęcie zanadto fizyczne?Cortes spoglądam na mnie okiem zranionego inteligenta. Wiedziałem co myśli: faszyzm! A ja szalałem z rozkoszy proklamując tę Deklarację Nierówności, bo mnie inteligencja w ostrość, w krew się przemieniała!“
„Przed wojną. Kawiarnia Ziemiańska w Warszawie. Dymna chmura. Stolik pisarzy i poetów. Awangarda. Proletariat. Surrealizm. Socrealizm. Wyzwoleni z przesądów. Mówią: – Głupie snobizmy epoki kończącego się mieszczaństwa! Albo: – Śmieszne uprzedzenia rasowe feudalizmu!Lecz ja przysiadam się i z miejsca zaznaczam, choć mimochodem, że moja babka była kuzynką Burbonów hiszpańskich. Po czym najuprzejmiej podsuwam im cukier – nie Kazimierzowi jednak (który wśród nich królował gdyż najlepszym był poetą) ale Henrykowi (który jest bardziej z towarzystwa i ma ojca pułkownika). Gdy zaś rozpoczyna się dyskusja popieram zdanie Stefana gdyż on z ziemiańskiej rodziny. Albo mówię: – Stasiu, poezja poezją, ale przede wszystkim ci radzę: nie bądź gminny. Albo: – Sztuka jest zjawiskiem w pierwszym rzędzie heraldycznym! Śmieją się lub poziewają, albo protestują – ale ja tak miesiącami, latami całymi z niezłomną konsekwencją absurdu, z powagą nonsensu, z największą pracowitością dlatego właśnie iż rzecz niewarta pracy. – Nuda, idiotyzm, kretyństwo! – krzyczą, ale powolutku jeden, potem drugi ulega, oto już ten bąknął, że jego dziadek miał willę w Konstancinie, tamten daje do zrozumienia, że siostra babki była „ze wsi”, a inny jeszcze niby dla zabawy wyrysował swój herb na bibułce. Socrealizm? Surrealizm? Awangarda? Proletariat? Poezja? Sztuka? – Nie. Las drzew genealogicznych, a my w ich cieniu.Powiedział mi poeta Broniewski.- Co pan robi? Co to za dywersja? Pan nawet komunistów zaraził herbarzem!“
„A zatem wszystko to kłamstwo! Każdy mówiNie to co chce powiedzieć, lecz to, co wypada. SłowaZdradziecko łączą się za plecamiI to nie my mówimy słowa, lecz słowa nas mówią,Zdradzając naszą myśl, która też zdradzaNasze zdradzieckie uczucie (…).“
„Mówią o tym wszystkim niby do mnie, ale właściwie między sobą, żalą się, jęczą, pewni z resztą mojej pisarskiej aprobaty, że ja, jako pisarz, podzielę w pełni gorycze ich „pracy na ludem” i „pracy na niwie”, tej całej żeromszczyzny tandilowskiej. […]- Dajcie żyć ludziom! – mówię.- Ależ…- Skąd wam się wzięło, że wszyscy muszą być inteligentni i oświeceni?- Jak to?!- Zostawcie chamów w spokoju!Padło słowo „cham” (bruto) i co gorzej „gmin” (vulgo) – od których stałem się arystokratyczny. Było to jak gdybym wypowiadał wojnę. Zerwałem maskę układności. Teraz oni stali się ostrożni.- Pan neguje konieczność powszechnego oświecenia?- Oczywiście.- Ależ…- Precz z tym nauczaniem!Tego było za dużo. Cortes wziął pióro do ręki, obejrzał stalówkę pod światło, dmuchnął. – Nie rozumiemy się – powiedział, jakby zmartwiony. A młody człowiek mruknął w cieniu, niechętnie, zjadliwie:- Pan chyba faszysta co?“
„Tam między gałązkami coś tkwiło — coś sterczało odrębnego i obcego, choć niewyraźnego… i temu przyglądał się też mój kompan.— Wróbel.— Acha.Był to wróbel. Wróbel wisiał na drucie. Powieszony. Z przechylonym łebkiem i rozwartym dzióbkiem. Wisiał na kawałku cienkiego drutu, zahaczonego o gałąź.Szczególne. Powieszony ptak. Powieszony wróbel. Ta ekscentryczność krzyczała tutaj wielkim głosem i wskazywała na rękę ludzką, która wdarła się w gąszcz — ale kto? Kto powiesił, po co, jaki mógł być powód?… myślałem w gmatwaninie, w tym rozrośnięciu obfitującym w milion kombinacji, a trzęsąca jazda koleją, noc hucząca pociągiem, niewyspanie, powietrze, słońce, marsz tutaj z tym Fuksem i Jasia, matka, chryja z listem, moje „zamrażanie” starego, Roman, zresztą i kłopoty Fuksa z szefem w biurze (o których opowiadał), koleiny, grudy, obcasy, nogawki, kamyczki, liście, wszystko w ogóle przypadło naraz do tego wróbla, jak tłum na kolanach, a on zakrólował, ekscentryk… i królował wtym zakątku.— Kto by go mógł powiesić?— Jakiś dzieciak.— Nie. Za wysoko.— Chodźmy.Ale nie ruszał się. Wróbel wisiał. Ziemia była goła, ale miejscami nachodziła ją trawa krótka, rzadka, walało się tu sporo rzeczy, kawałek zgiętej blachy, patyk, drugi patyk,tektura podarta, patyczek, był też żuk, mrówka, druga mrówka, robak nieznany, szczapa i tak dalej i dalej, aż ku zaroślom u korzeni krzaków — on przyglądał się temu, podobnie jak ja.— Chodźmy. Ale jeszcze stał, patrzył, wróbel wisiał, ja stałem, patrzyłem. —Chodźmy. — Chodźmy. Nie ruszaliśmy się jednak, może dlatego, że już za długo tustaliśmy i upłynął moment stosowny do odejścia… a teraz to stawało się już cięższe, bardziej nieporęczne… my z tym wróblem, powieszonym w krzakach… i zamajaczyło mi się coś w rodzaju naruszenia proporcji, czy nietaktu, niestosowności z naszej strony…byłem śpiący.— No, w drogę! — powiedziałem i odeszliśmy… pozostawiając w krzakach wróbla, samego.“
„Nie mogę więc się skarżyć, jednak coś z życia wyciągnąłem, a że inni więcej, no cóż, zresztą kto ich wie, każdy tylko trajluje, przechwala się, że z tą, że ztamtą, a naprawdę bida z nędzą, wraca do domu, siada, buty zdejmuje, do łóżka się kładzie sam z sobą, więc po co tyle gadania, ja przynajmniej, wie pan, jak człowiek tak na sobie się skupi i zacznie sobie małe, nieznaczne przyjemnostki świadczyć, nie tylkozresztą erotyczne, bo na przykład, może się pan jak basza zabawić kuleczkami z chleba, przecieraniem binokli, ze dwa lata to uprawiałem, tu mnie głowę suszą sprawami rodzinnymi, biurowymi, polityką, a ja sobie binokle… otóż, mówię, co to ja chciałem, acha, pan nie ma pojęcia jak się od takich drobnostek ogromnieje, wprost nie do wiary, człowiek się rozrasta, swędzi pana pięta to jakby gdzieś daleko na Wołyniu, na kresach, zresztą ze swędzenia pięty też można mieć trochę satysfakcji, wszystko zależy odpodejścia, ujęcia intencji, panie, jeśli odcisk może boleć, to dlaczegożby nie miał i rozkoszy przysporzyć? A wsadzenie języka w zakamarki zębów? Co chciałem powiedzieć? Epikureizm, czyli rozkosznisium, może być dwojakie, bo primum dzik, bawół, lew, secundum pchełka, muszka, ergo w skali wielkiej i w skali małej, ale, jeśli w małej, topotrzebna jest zdolność mikroskopowania, dozyfikowania i właściwego podzielenia, lub rozczłonkowania, bo jedzenie karmelka możesz pan rozłożyć na etapy primum wąchanie secundum lizanie, tertium wsadzanie, quartum zabawki z językiem, ze ślinką, quintum wyplucie na rękę, przypatrzenie się, sextum rozpęknięcie za pomocą zęba, że poprzestanę na tych kilku etapach, ale, jak pan widzi, można już sobie jako tako poradzići bez dancingów, szampana, kolacyjek, kawioru, dekoltów, frufru, pończoszek, majteczek, biustów, wyprężeń, skotek hi, hi, hi, ojej, co pan, jak pan śmie, hihihi, hahaha,; hochoch, yych, yych, z karczkiem. Ja przy kolacji sobie siedzę, z rodziną gawędzę, z lokatorami, a przecie i tak trochę paryskiego szantanu sobie po cichu wyskrobię. I niech mnie przyłapią! Tle, he, he, nie przyłapią! Cała rzecz polega na pewnego rodzaju wewnętrznymwymoszczeniu się rozkosznisiowym i przyjemnościowym z wachlarzami, z pióropuszami, w rodzaju Sułtana Selima Wspaniałego. Ważne są wystrzały artylerii. Oraz bicie w dzwony.Wstał, ukłonił się, zaśpiewał:Gdy się nie ma, co się lubiTo się lubi, co się ma!“
„Moim uczniom mówię: pamiętajcie, że nie jestem jednym z waszych zacnych, patentowanych i gwarantowanych profesorów. Ze mną nigdy nic nie wiadomo. W każdej chwili mogę powiedzieć głupstwo, albo skłamać – w ogóle wystrychnąć na dudka. Ze mną nie ma żadnej gwarancji. Jestem drań – lubię się zabawić – i gwiżdżę – gwiżdżę – gwiżdżę… na was i na moje nauczanie.“
Poprzedni
1
…
19
20
21
22
Następny