„Czy ci, którzy 20, 30 lat temu dołączyli do sztafety pokoleń walczących o Polskę niepodległą, o zdrowym ustroju państwowym i katolicką, o Polskę wierną swojej tysiącletniej tradycji narodu będącego antemurale christianitatis, w swoich najbardziej pesymistycznych prognozach mogli sobie wyobrazić, że w wolnej i niepodległej Polsce działalność ustawodawcza będzie się sprowadzała do kserokopiowania zarządzeń zagranicznego i ponadpaństwowego ośrodka władzy? Że odzyskanie własności zagrabionej przez komunistów będzie drogą przez mękę, podczas gdy majątek publiczny będzie rozkradany i rozdawany aferzystom za bezcen? (…) Że nie tylko obce parlamenty będą uchwalały rezolucje potępiające takie polskie myślozbrodnie, jak antysemityzm czy homofobia, ale znajdą się i polscy eurodeputowani, którzy za tymi rezolucjami będą głosować? Że w imię obłędnej ideologii prawoczłowieczej zostanie odrzucone, jako rzekome barbarzyństwo, ius gladii [kara śmierci] dla złoczyńców, ale medialna kampania kłamstwa i nienawiści może doprowadzić do prawdziwie barbarzyńskiego zabójstwa dziecka w łonie małoletniej matki? Że największe świętości wiary katolickiej będą bluźnierczo a bezkarnie profanowane, a marszałkowie obu izb parlamentu przyłączą się do ataków na Ojca Świętego za jego gest otwarcia wobec niezłomnych obrońców Tradycji? Że minister oświaty będzie nasyłać urzędowe kontrole na politycznie niepoprawnych nauczycieli akademickich, a lobby sodomickie potrafi skutecznie zmusić katolicką uczelnię do odwołania konferencji naukowej? Że z wyższych uczelni zniknie wprawdzie nieskuteczna już stara wersja marksizmu-leninizmu, ale zastąpi ją nowocześniejsza wersja marksizmu kulturowego, promującego intelektualny syfilis pseudonauk w rodzaju feminizmu, gender studies czy queer? Nie, tego wszystkiego nie mogliśmy się spodziewać w najczarniejszych myślach. To, że z rozkładu komunizmu wyłoni się Polska tolerancjonistyczna dla każdej niegodziwości, a pogardliwie odpychającą każdą cnotę – nie mogło być nawet brane pod uwagę, bo przekraczało miarę wyobraźni. Kiedy kombatant walki o Polskę z któregokolwiek pokolenia słyszy, że kwestiami serio dyskutowanymi są definicja małżeństwa i parytet płci na listach wyborczych, musi zadawać sobie pytanie jak pan Zagłoba: „azali tylko ja jeden jestem trzeźwy in universo?”.“
„Powiedziałem, że idea równości jest sprzeczna z całą strukturą gatunku ludzkiego. Co jest najwspanialsze w ludzkości, co wyznacza jej genialność w stosunku do innych gatunków, to właśnie, iż człowiek nie jest równy człowiekowi – gdy mrówka jest równa mrówce.[…] Nie przeczę (mówiłem dalej), wrażenie optyczne jest niewątpliwe: wszyscy jesteśmy mniej więcej tego samego wzrostu i mamy te same narządy… Ale w jednostajność tego obrazu wdziera się duch, ta specyficzna właściwość naszego gatunku, i ona sprawia, że gatunek nasz staje się w łonie swoim tak zróżnicowany, tak przepaścisty i zawrotny, że między człowiekiem a człowiekiem powstają różnice stokroć większe niż w całym świecie zwierzęcym. Pomiędzy Pascalem lub Napoleonem, a chłopkiem ze wsi większa jest przepaść, niż między koniem a glistą. Ba, mniej się różni chłop od konia niż od Valerego lub św. Anzelma. Analfabeta i profesor tylko na pozór są takimi samymi ludźmi. Dyrektor jest czymś innym niż robotnik. Czyż panu samemu nie jest dobrze wiadomo – tak intuicyjnie, na marginesie teorii – że nasze mity o równości, solidarności, braterstwie są niezgodne z naszą prawdziwą sytuacją?Ja, przyznam się, w ogóle podałbym w wątpliwość, czy w tych warunkach można mówić o „gatunku ludzkim” – czy to nie jest pojęcie zanadto fizyczne?Cortes spoglądam na mnie okiem zranionego inteligenta. Wiedziałem co myśli: faszyzm! A ja szalałem z rozkoszy proklamując tę Deklarację Nierówności, bo mnie inteligencja w ostrość, w krew się przemieniała!“