Gry
Wszystkie emotikony
Slang
Cytaty
Nowy
Strona główna
»
królik
Związane z: królik
„Ciągnąc za sobą pękatą czerwoną walizeczkę w kwiatki, Licho człapało niczym skazaniec schodami na parter. Półtora nieszczęścia w bamboszkach, krzywo ostrzyżonego, ze zwisającymi smutno skrzydłami i różowym królikiem kicającym przy nodze. Po jego pyzatych policzkach ciurkiem płynęły łzy niczym grochy.“
„Twe oczy, którym nigdy nie dość było moich,Pochyliły się w smutku za powiek zasłoną,Bo nasza miłość pierzchnie.”Wtedy ona rzecze:”Choć to prawda, że nasza miłość pierzchnie, stańmyJeszcze raz na samotnym wybrzeżu jeziora,Obok siebie, w godzinie wielkiej łagodności,Kiedy znużone dziecko, Namiętność, zasypia,Jak dalekie są gwiazdy. Pierwszy pocałunekJak daleki. I jakże stare moje serce!”Zamyśleni kroczyli przez uwiędłe liście,A potem on, trzymając jej rękę w swej dłoni,Powiedział z wolna: „Pomyśl, te serca wędrowne,Nasze serca, Namiętność nieraz utrudziła.”Lasy były dokoła. I pożółkłe liścieJak blade meteory przez półmrok spadały.Stary, kulawy królik kuśtykal po ścieżce.Jesień była nad nimi. I oto stanęliJeszcze raz na samotnym wybrzeżu jeziora.Obróciwszy się, ujrzał, jak umarłe liście -Wilgotne jak jej oczy – w milczeniu zebrane,Rozrzuciła na piersiach i włosach swych.”Nie płacz,żeśmy znużeni. Inne miłości spotkamy.Wciąż nienawiść i miłość, bez kresu i żalu.Przed nami leży wieczność cała. Nasze duszeMiłością są i nieustannym pożegnaniem.“
„Łatwo jest zabić królika, trudno kota. Wytrzymałość mechaniczna tkanek u kota jest kilka razy wyższa niż u królika. Bo kot jest drapieżnikiem, a królik trawożerną. Jeśli człowiek żywi się jak królik, niech się nie spodziewa, że będzie zdrowy, odporny na urazy i kontuzje.“
„Pisać należy tak jak się komu podoba. W codziennym życiu mogę być odważny, ale mogę też być tchórzem, żałosną kreaturą, kiedy jednak piszę książki, staję się pożądliwy jak królik, nieustraszony jak lew i twardy jak skała.“
„Królik: zając, który zbłądził pod strzechy.“
„Krzyknąłem, że nie jestem ani pisarz, ani członek czegokolwiek, ani metafizyk, czy eseista, że jestem ja, wolny, swobodny, żyjący… Ach, tak, odrzekli, jesteś więc egzystencjalistą.Ale nagość moja, transoceaniczna, stamtąd, z pampy, nagość, która była mi potrzebna do miłości mojej z Argentyną (wbrew memu wiekowi!) nie pozwalał mi nie być z nimi obnażającym. Wytworzyła się nieprzyzwoitość. Z jakimż zażenowaniem te tuzy przyjmowały mój wzrok namiętnie naiwny, dobierający się do nich poprzez ubranie… śmiertelna dyskrecja, dyskretna melancholia, zgaszenie taktowne, odpowiadały mojemu żądaniu stamtąd, z peryferii świata, z ojczyzny Indian. Ubrani od stóp do głowy, opatuleni, choć maj przecież, z twarzami wystylizowanymi przez fryzjerów… a każdy miał w kieszonce mały posążek, zupełnie nagi, by mu się przypatrywać okiem znawcy. Panuje skromność i rozwaga. Nikt nie narzuca się nikomu. Każdy robi swoje. Produkują i funkcjonują. Kultura i cywilizacja. Uwięzieni w stroju, ledwie się mogą ruszać, podobni do owadów posmarowanych czymś lepkim. Kiedy zacząłem zdejmować spodnie powstał popłoch, dawaj drała drzwiami i oknami. Pozostałem sam. Nikogo nie było w restauracji, nawet kucharze uciekli… dopierom wtedy się spostrzegł, że co to, na Boga, co robię, co ze mną… i skrzywiony stałem z nogawką jedną na nodze, drugą w ręku.Wtem Kot wchodzi z ulicy i widząc mnie tak stojącego pyta ze zdumieniem: – Co ty, zwariowałeś? Mnie wstyd i chłodno, odpowiadam, że tak trochę zacząłem się obnażać, a wszystko uciekło. Mówi: – Oszalałeś, tobie się w głowie pomieszało, gdzie by tu kto się twojej nagości przestraszył, przecie na całym świecie nie znajdziesz takiego zdzierania szat, jak tutaj… czekaj, na królików trafiłeś, ale ja ci sproszę lwów takich, że choćbyś goły na stole tańczył, ani mrugną! Stanął tedy zakład między nami, zakład szlachecki i polski (bo ja z Kotem nie po argentyńsku a po polsku się czułem, bo tę babkę wspólną mieliśmy), i nie dzisiejszy, chyba tak z końca zeszłego stulecia. No, dobra! Sprosił kogo trzeba, intelekty najbrutalniej obnażające, ja nic, aż kiedy już do wetów przyszło, zaczynam portki zdejmować. Zwiali, grzecznie przeprosiwszy, że niby czas na nich! Więc Leonor Fini i Kot do mnie mówią: – Jakże to, nie może być żeby oni się przestraszyli, przecie intelekty wyspecjalizowane w tym mają! Mnie ciężko bardzo i źle na duszy, smutek mnie zżera, mało brakowało a byłbym się gorzko rozpłakał, ale mówię: – Cała rzecz w tym, że oni, uważacie, nawet rozbieraniem się ubierają i nagość to u nich tylko jedna para pantalonów więcej. Ale jak ja tak zwyczajni portki spuściłem, to ich zemgliło, a głównie dlatego, żem nie robił tego wedle Prousta, ani a la Jean Jacques Rousseau, ani wedle Montaigne’a czy w sensie egzystencjalnej psychoanalizy, tylko ot tak sobie, byle zdjąć.“
kicadło
Kicny